Na początku...

Na początku...
Maleńka Hija w pościeli

piątek, 8 maja 2009

O niezrozumieniu...



Och! Znowu piszę o nietolerancji, znowu o niezrozumieniu...O powierzchownej płytkiej ocenie, niezasłużonej, nieproszonej krytyce...O tym, że to boli, gdy tak Ci wytykają, że nie pasujesz do innych. Boli, choćbyś ufał sobie, że postępujesz słusznie niczego nie kreując, będąc po prostu SOBĄ. Ach! jakie to trudne, to bycie sobą, to chronienie siebie przed światem, innymi. I jakie niesprawiedliwe to, gdy musisz wysłuchać, jaką mowę oskarżycielską Ci przygotowano.
A wszystko to, bo ktoś miał dobre intencje...
Jakim prawem?!Jakim prawem ktoś włazi Ci w duszę i ocenia, osądza, uważając, co?, że spełnia względem Ciebie bliźni obowiązek, bo wskazuje Ci słuszną drogę, oczywiście- jedynie słuszną, bo przez siebie wytyczoną...?! Czy to nie jest buta i pycha, czy to nie niedelikatność, czy to nie- nazwę to po imieniu: ignorancja i chamstwo pospolite tak uzurpować sobie prawo do osądu cudzego życia?!
I bulwersuje, i rodzi bunt, gdy ktoś nieoczekiwanie oznajmi Ci, że nie tak świat przeżywasz, że po prostu nie czujesz klimatu, żeś kostyczny, żeś taki jak inny (tu- żeby zabolało- podają Ci jakąś konkretną osobę, antywzór), i gniew słuszny się w Tobie rodzi, gdy tak bez wiedzy o Tobie, choć nie- bezwiednie, grubą krechą podkreśla się naraz całe Twoje życie, jakby mówiąc- błądziłeś, źle je przeżyłeś...
I jakim prawem, co?! Jakim prawem ktoś może Cię tak potraktować, kierując się dobrymi intencjami...Dobrymi, oczywiście, dla siebie!

Brak komentarzy: